niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział dziewiąty

Czułam miękkość pod plecami. Nie wiedziałam, gdzie się znajduje, ale czułam na dłoni czyjś uścisk. Leniwie otworzyłam oczy. Nie wiedziałam gdzie się znajduje, ale obok usłyszałam szum rozmów. Chciałam się unieść, ale na brzuchu może trochę niżej wyczułam czyjąś dłoń. Rozejrzałam się. Gabinet pielęgniarki – pomyślałam. Spojrzałam na osobę siedzącą, a raczej śpiącą obok mojego łóżka. Itachi – pomyślałam. Za kotary wyszła pielęgniarka patrząc na mnie i na bruneta.
- Siedzi tu tak od tamtego zdarzenia. Nie chce cię opuścić. Powiedział, że mu pomogłaś i cię nie opuści. Zostaniesz tutaj do końca dnia, więc nie obciążaj organizmu. Powinnaś w końcu znaleźć sobie porządny dom, w tym którym mieszkasz nadaje się do rozbiórki. – westchnęłam. – Jeszcze jedno. – wskazała na bruneta – To naprawdę pociągający facet. Dbał o ciebie.  To idę zajrzeć do Sasuke.
- Prze.. – nie zdążyłam bo odeszła. Sasuke też tutaj leży? Uratowałam mu życie w jakiś sposób, nawet nie wiem jak to zrobiłam. Chciałam tylko by żył dla Itachiego i rodziców. Widział ich, rozmawiał z nimi, ale czy to wszystko pamięta? Nie! On tego nie będzie pamiętał. Wątpię by cokolwiek wiedział.
Kotara znów się odsunęła a do środka wślizgnął się ten mężczyzna, który mi pomógł. Jego lśniące włosy opadły na ramiona, a jasne oczy znów się zabłysnęły. Patrzał na mężczyznę z lekkim uśmiechem.
- Musimy porozmawiać – powiedział do mnie. Wpatrywałam się w niego nie wiedząc o co chodzi. Przecież w ogóle się nie znamy, choć czułam z tym mężczyzną jakąś więź. – Bolą jeszcze skrzydła?
- E… - wydukałam patrząc na niego
- Wiem kim jesteś, przede mną nie musisz ukrywać i przed braćmi Uchiha. Już im o wszystkim powiedziałem. Byli trochę roztrzęsieni, ale chyba przyjęli do świadomości kim jesteś. Wyglądali jak trupy, ale zdaje mi się, że nie będzie im przeszkadzać jeden anioł więcej lub mniej. – patrzałam na niego gdy usiadł na krześle obok.
- Czyli, że dobrze myślałam, że pan jest z tamtych stron.
- Nazywam się Satomi Ryou. Jestem twoim opiekunem i przyszedłem tutaj by spróbować uratować ci życie.  Dobrze wiesz co może niedługo się stać, a nie wiem czy twój kochanek to wytrzyma.
- Nie mam kochanka. – spojrzał na Itachiego – To kolega.
- On chce być kimś więcej. Po to tu nie przyszedłem by cię o wszystko pytać. Chcę wiedzieć, co wiesz o Siridanie Arm? On jest powodem całej sytuacji co się dzieje na tym świecie, chce byś została zgładzona, bo za dużo dusz przeszło na naszą stronę i są po twojej stronie. To jego wina, że Sasuke w taki sposób ucierpiał.
- Mogłam się spodziewać. – westchnęłam – jego skrzydła są poharatane i czarne.  Pierwszy raz zobaczyłam to dzisiaj, bo nigdy nie był blisko mnie.
- To prawda. Aura aniołów z czystej krwi ich niszczy. Nie może za dużo z tobą spędzać czasu, więc odchodzi jak najdalej. Na pewno zdołałaś to zauważyć. Twoje zdolności zaczęły przekraczać normę, dlatego z tego powodu może się ciebie pozbyć. Jest wiele spraw na Ziemi, które chcemy przekazać tobie. Nie miałem ci tego mówić, ale dlatego zeszliśmy na ziemie by go zlikwidować i obserwować twoje ruchy. – ujął moją dłoń – Dlatego musisz być silna, a teraz oni ci w tym pomogą. – wskazał na Itachiego – Ten mężczyzna i jego brat będą przy tobie czuwać.  W dodatku Sasuke wszystko pamięta jak widział matkę i ojca. To naprawdę nadzwyczajne. Dowiesz się o tych dwóch prawdy, i nie martw się. Jednym z nich możesz złączyć się miłością, ale tylko z nimi. Oni są naprawdę wyjątkowi, poczujesz w końcu ich prawdziwą aurę.
- Nie rozu…
- Zrozumiesz.  – dotknął głowy głaszcząc delikatnie. – Uważaj na siebie i na niby swojego opiekuna. Nie możesz mu dać do zrozumienia, że wiesz. Jutro musisz wygrać zawody w łucznictwie. Wtedy będziesz mogła na spokojnie poruszać się, na pewno będzie chciał zlikwidować braci Uchiha.
- Dlaczego?
- To proste.  Chcą ciebie chronić. To oni mają ciebie chronić nie ty ich. Ich matka i ojciec dobrze o tym wiedzieli, miałaś dlatego ich połączyć. Ich braterskie więzi są potrzebne by stać się podporą dla ciebie.
- Ale dlaczego mam ich narażać? Nie zrobię tego.
- Wiem, dlatego tutaj jesteśmy – zniknął za kotarą. Patrzałam wpatrując się w sufit. Usłyszałam ciche mruczenie z ust bruneta. Uniósł się nie puszczając mojej dłoni. Nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam na niego.
- Sakura, jak się czujesz?
- Dobrze. – uniosłam się z jękiem. Brzuch mnie bolał. Chociaż nie.. byłam obolała w każdej części ciała. Mogłam spodziewać się co zabrało siły. Wyleczenie Sasuke kosztowało wiele sił. Trzymał moją dłoń nie puszczając.  Patrzałam na niego z lekkim uśmiechem. – Tylko jestem obolała.
- Nic dziwnego. Uratowałaś Sasuke, ocknął się parę godzin temu. Zemdlał gdy wstał, ale go wziął jeden nauczyciel, a ja zająłem się tobą. Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś. Wiesz, że krążą teraz o tobie plotki? Mówią na ciebie wiedźma.
- Dzięki.
- Przepraszam, ja tylko… - zamknęłam mu usta,  aby nic nie mówił.
- Dziękuję. – powiedziałam całując go w czoło. Oderwałam się od niego, chciałam się położyć na powrót, ale jego dłonie zaplatały się wokół talii. Przytulał się do mnie.
- Nie. To ja dziękuję. – powiedział cicho. Wplatałam swoje ręce w jego długie włosy. Był przy mnie, a jego ciepło sprawiało, że zapominałam o bożym świecie. Pierwsze nasze spotkanie w samotności już mnie do tego przekonało! Z kotary wyłonił się Sasuke.
- O.. Już się obudziłaś. – usiadł na krześle, gdzie przed paroma chwilami siedział Ryou. Już sama nie wiedziałam jak z nimi zacząć rozmowę. – Itachi odklej się już od niej. – puścił mnie. Patrzałam na jednego i drugiego. Nie rozumiałam. Co się stało kiedy byłam nie przytomna?
- Co się stało kiedy byłam nieprzytomna? – zapytałam ich.
- Właściwie to porozmawialiśmy ze sobą. – wypowiedział Itachi. – Wyjaśniłem mu jak było z wypadkiem, a szczerze  mówiąc to chyba uwierzył, albo widział się z rodzicami podczas… - patrzałam w dal. – Sakura co jest?
Nie spojrzałam na niego. Pogodzili się, więc niedługo życie dobiegnie końca. Stanę się jedną z wielu ofiar.  Itachi trzymał dłoń mocniej ściskając. Wpatrywałam się w jego dłoń. Aksamitny dotyk był dla mnie ukojeniem nerwów. Sasuke nagle zniknął, jakby go w ogóle nie było.
- Źle się czujesz?
- Nie, wszystko w porządku. – powiedziałam. Uchwycił podbródek tak bym na niego popatrzała.
- Nie martw się niczym, mogę być przy tobie, gdy będziesz tego chciała. Jako jedyna pomogłaś nam, choć sądzę, że tego pragnęli nasi rodzice i ciebie wysłali. Byliśmy ze sobą skłóceni przez wiele miesięcy. Teraz musimy nasze więzi pielęgnować, a dzięki tobie możemy to zrobić.  Będę ci zawsze wdzięczny. Co chcesz zrobię, tylko powiedz. – spojrzałam na jego usta.  Chciałabym jeszcze raz czuć ciepło tych ust.
- Więc jest jedna rzecz…
- Tak? – zapytał.
- Ja… ja… Nie, zapomnij. – przyciągnęłam nogi do siebie i schowałam twarz w kołdrze.  Jak w ogóle mogłam o tym pomyśleć? Głupia jestem! – pomyślałam.  Nigdy więcej o tym nie pomyślę. Dłonie wyczułam na ramionach, ale na niego nie spojrzałam, nie miałam odwagi po tym co pomyślałam.
- Powiedz mi. Zrobię to.
- Nie, lepiej nie. – spojrzałam na niego. Uśmiechał się lekko wpatrując w moją osobę.  – Ty wiesz kim jestem, prawda?
- Tak. Twój opiekun powiedział. Trochę się zdziwiłem, ale dałem się przekonać. Dlatego będę przy tobie by nie stała się krzywda. A teraz co byś chciała ode mnie dostać? – zapytał. Nie drąż tego tematu – pomyślałam.  Patrzałam na mężczyznę nie wiedząc co powiedzieć. Westchnęłam przyglądając się jego tajemniczym i zagadkowym oczom. Miał takie piękne czarne oczy. Chciałabym w nie się dłużej wpatrywać.
- Nic. Jestem szczęśliwa, że z wami wszystko w porządku. To.. – spojrzałam na niego, a On nie wydawał się zadowolony.  Położył mnie, a sam usiadł na mnie okrakiem. Serce uderzało jak oszalałe. – I.. – poczułam usta na swoich. Dotknęłam jego policzka, oddając każdy drobny, namiętny pocałunek.  Gładziłam jego kark bawiąc się kaskadą włosów. Uśmiechnęłam się delikatnie przy miękkim pocałunku. Tego chciałam najbardziej. Pogłębiliśmy pocałunek błądząc językiem po podniebieniu.
Oderwaliśmy się od siebie  oddychając ciężko. Ucałował mnie krótko.
- Tego chciałaś?
- T-Tak. – powiedziałam. Chciał usiąść na swoje miejsce, ale znów go pocałowałam. W tym momencie ktoś odsłonił kotarę. Nie wiedziałam kim może być ów osoba.
- I-Itachi? – usłyszałam głos blondyna, przyjaciela bruneta. Spojrzeliśmy na niego.  Byłam zdziwiona, na pewno przyszli po niego. Zszedł ze mnie. Jego kumple patrzeli zdziwieni. Odwróciłam głowę w bok by na nich nie patrzeć. To wróżyło kolejne kłopoty.  – Dlaczego ona? Jest tyle pięknych kobiet, a ty wybrałeś świruskę? – zapytał. Itachi wstał z zaciśniętymi pięściami. Patrzałam na niego nie wiedząc dlaczego tak się zachował. – Przecież ona ma kontakt z duchami i w dodatku ma jakieś… - uchwycił go za koszulę.
- Zamknij się!! Myślisz, że nie wiem kim była twoja dziewczyna? Była taka sama, a ty zaczynasz się mnie czepiać? Odwal się. Twoja dziewczyna z tym skończyła dla ciebie, a ja nie będę do niczego zmuszał Sakury jak zrobiłeś to ty. Ona jest doskonała. Jeśli ty tego nie rozumiesz to trudno, nie będę ci tłumaczył. – popatrzałam na bruneta, który westchnął cicho.  Mogłam zauważyć jaki jest wściekły. Pierwszy raz go takiego widziałam – Nie szukaj mi żadnych pustych lal, bo to do ciebie takie pasują nie do mnie. – puścił go. – Jeszcze coś chcesz wiedzieć?
- N-Nie… - wymamrotał. – Ale dlaczego ona? – wskazał na mnie
- To przyszło nagle. Dlatego ona, po prostu nasze pierwsze spotkanie było czymś innym niż u każdej po kolei bywało. Rozszyfrowała wszystko. – dotknął mojej dłoni.
Chwila, bo nie rozumiem. On chce bym była jego dziewczyną? To jest nieracjonalne, przecież umrę za niedługi czas. Powinnam mu o tym powiedzieć, ale sama bym chciała z nim być.
- W taki sposób. Cóż nam się nie udało tobie pomóc, a ona pomogła. To naprawdę duży wyczyn. – zaśmiał się cicho.  – Zostawimy Was samych, ale z nią chce się widzieć dwóch jakichś typków. Chyba są po czterdziestce. – drgnęłam. – Powiem im, że mogą wejść. W końcu jesteś przytomna. -  zwrócił się do mnie. Wyszli. O matko będzie źle. Jeśli to moi wujkowie to wszystko szlag trafi. Spuściłam głowę by nie patrzeć na mężczyzn, którzy za chwilę powinni się zjawić.