Lekcje
skończyły się w szybkim tempie i całe szczęście, że nigdy nie znalazłam Sirideana.
Wiem, że znowu mi prawił jaka to jestem kiepska. Dostałam wyższe zadanie by
pomóc dwóm bracią, a nie potrafię temu podołać. Dlatego tutaj przybył? Jak ja
tego nie zrobię, to On ma to zrobić? Chyba tak. Tak można to interpretować.
Jego osoba ma zrobić wszystko aby ich pogodzić jeśli mi się nie powiedzie. Może
wszystkie inne były błahostkami, ale ta jest najpoważniejsza jaką miałam.
Dlatego muszę spotkać się w końcu z Itachim, aby nie zrobił kolejnego głupstwa.
Muszę
go w jakiś sposób zniechęcić do zabicia się i przybrania innej drogi, takiej
jak pogodzenie się z bratem, powiedzenie mu prawdy o całym wypadku. Chcę by
byli prawdziwą rodziną, kochającą i wspierającą się nawzajem.
Idąc
przed siebie myślałam tylko o rodzinie Uchiha by w końcu w jakiś sposób ich
pogodzić. Zauważyłam Itachiego, który chciał rozmawiać z Sasuke, ale on go
odepchnął idąc tylko przed siebie. Długo włosy był jeszcze bardziej przybity
niż zawsze. Próbował nawiązać z nim kontakt, ale nie dawał rady. Wsparcie było
mu potrzebne… Nie wiem jakim sposobem, ale pogodzę ich, nawet jak będzie
potrzebna siła! Pogodzą się prędzej czy
później. Blisko niego znaleźli się przyjaciele, którzy zaciągnęli go w stronę
parku.
-Itachi
nie bądź taki. Musisz chociaż trochę z nami przebywać, od śmierci twoich
rodziców stałeś się bardziej zamknięty w sobie. Czy ty chcesz z nami jeszcze
wychodzić? Wiem, że chcesz tylko musisz się nad wszystkim zastanowić – mówił
blondyn – Jeśli chcesz to zawsze możemy ci pomóc, więc?
-Nie..
– powiedział stanowczo – Sam muszę sobie poradzić. – westchnęłam. On od nikogo
nie chce pomocy. Odeszli w stronę parku. Wolnym krokiem ruszyłam za nimi by nie
spostrzegli, że idę za nimi. Jakby dowiedzieli się na pewno by mnie osądzili o
podgadywanie, a co gorsza o zakochanie!
-Zawsze
to mówisz, a może potrzebna ci kobieta? Wiesz sądzę, że kobiety mają duży wpływ
na emocje. Moja dziewczyna mi pomogła gdy straciłem najmłodszego brata wtedy
mogłem spokojnie odetchnąć, ale gdyby mnie opuściła na pewno bym się załamał. –
westchnął – Możemy ci zała…
-Nie,
dziękuję. – powiedział – Nie potrzebna mi żadna kobieta, która nie będzie mnie
rozumiała. Mój brat jest z innej ligi. Tu bardziej chodzi o niego. Wolę sam wszystko
załatwić. – spojrzeli na niego. Wiedziałam już o co chodzi tak naprawdę. Myśli
tylko o bracie jak zażegnać spór między nimi?
Gdyby otrzymał pomoc od przyjaciół na pewno by zmienił się o trzysta
sześćdziesiąt stopni. Ich pomoc
wpłynęłaby na życie dwóch braci, nawet nie musiałabym ingerować, ale starszy
Uchiha jest uparty, wszystko chce na siebie sprowadzić. Nie martwic innymi
swoimi problemami.
Odchodzili
schodami. Weszłam drugimi by mnie nie zauważyli. Szłam za nimi by obserwować
Itachiego, wszystkie jego poczynania. Przy nim zauważyłam matkę, która się
pojawiła. Stanął wyczuwając zimno. Obrócił się patrząc za siebie. Czuł się
obserwowany? Nie za dobrze. Jeśli odkryje, że go obserwuje. Koło mnie pokazał się Jego ojciec, który
wpatrywał się w niego bez żadnej skazy emocji. Usłyszałam jak z ust bruneta
wypływa słowo „mama”. Wyczuwał ją choć była duchem? Spojrzał na swoje
nadgarstki, gdzie był bandaż, który był lekko obkrwiony od nadmiaru krwi.
-Itachi.
– wypowiedziałam cichutko idąc nadal za nimi. Usiadłam na jednej ławce patrząc
na niego, gdzie usiedli blisko fontanny. Wiatr pobawił się ciemnymi końcówkami
włosów podkreślając jego zarysy twarzy. Odgarnął delikatnie włosy. Oby tylko
nie nazwali mnie obsesją na Jego punkcie, chce tylko pomóc.
-Tutaj
jesteś. – usłyszałam głos Sirideana. Nie spojrzałam na niego tylko wpatrywałam
się w bruneta. Założyłam noga na nogę
patrząc na niego. Wyglądał się naprawdę
przygnębiony a tego nie chciałam. – Czy musze wszędzie ciebie śledzić? –
milczałam. Chciał mnie dotknąć, ale
podbiłam jego rękę.
-Nie
dotykaj. Nie mam na ciebie czasu. Idź już. Zostaję tutaj. Muszę porozmawiać z
Itachim, więc mi nie przeszkadzaj.
-Jasne.
W taki sposób nigdy z nim nie porozmawiasz. Wyglądasz jakbyś go śledziła, jak
zakochana. – drgnęłam – Jestem przewidujący, co? Sama wiesz, że dopiero jak
stracisz zdolność możesz się zakochać, a jak się sprzeciwisz możesz stracić.. –
umilczyłam go uchwytując dwoma palcami usta.
-Cicho
siedź. Nie słyszę ich, wiem dobrze co się stanie, więc bądź cicho albo odejdź.
– usiadł na ławce. Wiedziałam, że przez cały czas będzie prawił kazania,
których tak nie znosiłam. Ma mnie pilnować, ale niech nie będzie natrętny!
Potrzebuję przestrzeni.
Godzina
po godzinie mijała, a słońce zachodziło. Jego matka przez cały czas była przy
nim. On siedział tyłem do kumpli nie odzywając się ani słowem. Wiedziałam, że w
końcu nadejdzie moment, że się rozejdą w dwie strony. Niech to nastąpi trochę
szybciej. Wstali.
-Itachi,
my już idziemy. Idziesz też?
-Nie.
Jeszcze zostanę.
-Jak
chcesz. – blondyn wzruszył ramionami. Odeszli tą samą stroną. Nie wyglądał
jakby chciał cokolwiek zrobić, ale park się coraz bardziej pustoszył, nawet mój
opiekun odszedł. Uniosłam się przyglądając się mężczyźnie. Podchodziłam do
niego wolno. W blasku srebrnego światła zauważyłam żyletkę, która zabłyszczała
jasnym światłem.
Wpatrywałam
się na jego poczynanie. Zacisnął mocno dłoń na ostrzach. Lekko się skrzywiłam
widząc lepką ciecz spływającą po dłoni. Rdzawa ciecz rozbiła się na kostce
pozostawiając krople. Co on wyrabia? Czy naprawdę chce się zabić? Odwiązał
bandaż, w którym widziałem poprzeczne cięcia po ostrzach! Przyłożył krawędź
żyletki i nacisnął mocniej, z rany sączyła się krew spływając. Oderwał sprzęt,
a w świetle zabłysnęła kryształowa łza.
Stanełam za nim obejmując go od tyłu. Zdziwił się, bo nie wiedział kto
może go obserwować.
-Itachi
– wypowiedziałam cichutko do ucha. – Ulżyj sobie. Wiem, że mężczyźni nie
płaczą, ale tu i teraz możesz. Nie robiłam tego długo, ale wiem jak się
czujesz. – spojrzałam na rany, które sam sobie zrobił. Zaczął się krzywdzić z
powodu wypadku.
-Nie
wiesz. Jestem mordercą.
-Nie
prawda. – drgnął - Twoje cierpienie jest z wiązane z tym, że jako jedyny
przeżyłeś. Twój brat cię nienawidzi, ale gdybyś mu wszystko wyjaśnił możliwe,
że zrozumie. To nie był twój błąd. Dobrze o tym wiesz, że ciężarówka wjechała w
tył samochodu.
-Skąd
ty..?
-Miałam
sen. Nie było mnie na miejscu, ale jak o mnie mówią widzę duchy. To jest prawda. Twoi rodzice są niedaleko, nie mogą odejść
dopóki między wami nie będzie dobrze. Ty i Sasuke, wasze więzi rozpadają się na
dobre. Zmień to. Jak będziesz cierpiał długi czas twoje serce pęknie. Chciałam właśnie ci to uświadomić w szkole. –
wyjaśniałam.
-Naprawdę
czujesz moich rodziców?
-Tak
i widzę. Czuwają nad wami byście nie zrobili sobie krzywdy. Powstrzymują Sasuke
przed najgorszym. Przed zabiciem ciebie.
-Jestem
mordercą.
-Nie
jesteś.
-Powinien
mnie zabić.
-Nie. Jestem kobietą, która chce cię uratować.
Widzę twoich rodziców. Twoja matka często cię obejmuje. Czy czujesz jej
obecność w domu bądź…
-Czuję.
– przerwał mi zdanie
-Chce
ci pomóc. Też próbuje cię powstrzymać przed samobójstwem. Ty musisz żyć dla nich
i brata. On może przez to wszystko stoczyć się na dół. Twoi przyjaciele…
-Już
ich nie mam
-Nie
prawda. Chcą też pomóc, ale nie wiedzą
jak. Mnie odrzucają, ale gdybyś ich poprosił o pomoc to może…
-Nigdy. Muszę ze swoimi problemami sam sobie radzić.
Ja…
-Potrzebujesz
wsparcia, Itachi. Ty, zamknięty w sobie , potrzebujesz zaznać uczucia, które
pomoże ci przeciwstawić się losowi. Twoi rodzice też by tego pragnęli, aby
wasze życie się ułożyło. Brat by był też
zadowolony, gdyś tak naprawdę naprawił więzi. Chce wyjaśnień jak naprawdę było.
Wyjaśniłeś mu kiedyś?
-Wcale.
-Pora
próbować, gazety i inne artykuły na temat wypadku są wyssane z palca. Ty musisz
odważyć się na pójście naprzód. To musi być twoja decyzja. Zmiana nastąpić musi
w tobie. Twoje pragnienia i marzenia…
-Prysnęły.
-Tak
tylko mówisz. Masz je głęboko w sobie, możesz je spełnić, ale najpierw spróbuj
naprawić więź z najbliższą rodziną. Twoim ukochanym bratem – chciałam oderwać
się od niego, ale uchwycił dłonie jakby chciał bym w takiej pozie została na
dłużej. Przytulałam go do siebie przez
długi moment. Wiatr pobawił się końcówkami włosów. Spostrzegłam na policzkach
bruneta krople łez. Nie mogłam go zostawić w takiej chwili, ale jeśli Siridean
zauważy taką sytuację może nie być za dobrze. Jeszcze bardziej wyglądał na
przybitego i skołowanego. Czyżby moje słowa go Az tak zabolały?
-Może
masz rację, ale nie potrafię jemu wszystkiego wyjaśnić. Kierowca ciężarówki
zabił mi rodziców. Wszyscy oskarżają mnie o cały wypadek, a tak naprawdę pijany
kierowca nie zauważył światła i w nas wjechał taranując wiele innych
samochodów.
-Wiem
to. – powiedziałam. – Dlatego musisz zdobyć się na odwagę i z nim porozmawiać o
wszystkim co się tyczy tragedii. W końcu zrozumie twoje uczucia.
-Nie
rozumiesz. On już próbował mnie zabić parę razy. Noce nie przesypiam myśląc
jedynie o rodzicach, że jakbym to nie był ja wszystko było by dobrze, ale
wszystko było nie tak. Znaleźliśmy się w nie właściwym miejscu o nie właściwym
czasie. To moja wina! – uchwycił się za głowę trzęsąc się. Podeszłam do niego
od przodu. Padł na kolana przede mną. Pierwszy raz widzę taką sytuację, w
której to młody mężczyzna podpada w ciemność…
Klękłam
przed nim dotykając jego policzków. Spojrzał na mnie. Oczy miał podkrążone.
Wiedziałam co się święciło. Przytuliłam go do siebie. Nie ważne czy to ktoś
zobaczy chcę mu pomóc, i pomoc na pewno otrzyma. Jego dłonie poczułam na
plecach jak zaciskuje na materiale.
-To
boli. – powiedział – Dlatego chcę się zabić. Zabić się by tak bardzo nie
bolało. – nie wiedziałam czemu, ale po policzkach spłynęły łzy. Dlaczego
płakałam? Nie wiedziałam. Czyżby wpłynęła na mnie jakże trudna sytuacja w jego
rodzinie. Z tyłu za nim zauważyłam jego matkę, która ukucnęła przy nas.
Zrób aby tak
nie cierpiał. Jego cierpienie boli mnie jeszcze bardziej. Liczę na ciebie,
Sakura. Tylko ty możesz zmienić ich życie w bardziej kolorowe. Tera przykrywa
je zbyt ciemna chmura – powiedziała do mnie.
Zacisnęłam
dłonie na jego koszuli. Wyczułam jak moja koszulka zaczyna robić się mokra. Płakała, czułam jego łzy, w które uległ
zapomnieniu. Chciał wypłakać się na kogoś ramieniu by poczuć ulgę? Sama
zaczęłam płakać przytulając go mocno do siebie. Czułam się obserwowana, ale
miałam to gdzieś, chciałam aby nie czuł się tak bardzo samotny.
-Przepraszam.
– wypowiedział – Pierwszy raz z kimś o tym rozmawiam, mam nadzieję, że nikomu o
całej sytuacji nie powiesz. Jest to dla mnie ważne, gdyż wszyscy by mnie
wyśmiewali, że płakałem przy dziewczynie.
-Nikomu
nie powiem. – uchwyciłam bandaż zawiązując na przegubie. Wpatrywał się we mnie
z szczególna uwagą. Delikatnie zawiązałem w supełek bandaż. Uchwycił dłoń gdy
chciałam wstać i odejść. Dotknęłam jego policzka, gdyż tego chciał. Czułam
mokre policzki. Jest jedynym, który nigdy nic nie powiedział nic na mój temat.
Serce
przez czarne, przeszywające spojrzenie zaczęło bić jeszcze szybciej. Nie
potrafiłam tego powstrzymać! Pierwszy raz wyczuwałam nagłe bicie serca.
Uczucia, których nigdy nie zaznałam.
-Nie
rób tego więcej. – wskazałam na nadgarstki.
-Spróbuję,
ale nie obiecuję. – wstał pomagając mi. Jesteśmy sami przy pełni księżyca.
Wziął swoją torbę odchodząc. Zniknął za drzewami. Wpatrywałam się w niego. Moje
serce nadal biło jak głupie. Te jego oczy… Są inne niż każdego zranionego
człowieka, jakby oczekiwał na kogoś kto mu pomoże przezwyciężyć trudne sytuacje
stojące na drodze.
Na
posadzce widziałam krople krwi, które spływały po ciele chłopaka. Usiadłam nie
odrywając spojrzenia od szkarłatnej cieczy. W głowie miałam wizję dotyczącej
swojej katastrofy, która miała miejsce dwanaście lat temu. Powinnam w końcu iść
Ich odwiedzić. Minęło sporo czasu od ostatnich odwiedzić. Krew przypomina
właśnie „to” wydarzenie! Krew, którą umoczyłam ręce.
Spojrzałam
na dłonie.
Właśnie
na nich spoczywała rdzawa krew, która należała do moich rodziców. W dzień, w
dzień myślałam tylko o rodzicach, których dawno temu straciłam i zostałam sama
w czterech kontach opuszczonego domu.
Hej,
OdpowiedzUsuńcałkiem niedawno tutaj trafiłam, przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem, historia mnie po prostu wciągnęła... Piszesz rewelacyjnie, ciekawi... Itachi płaczący... ciekawe, bardzo ciekawe... Masz od teraz nowego stałego czytelnika...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńryczący Itachi, ale widać było mu to potrzebne, wyczuwa wokół siebie obecność matko, ale ciekawe czy Sasuke też...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia