piątek, 3 maja 2013

Rozdział czwarty



Lekcje skończyły się w szybkim tempie i całe szczęście, że nigdy nie znalazłam Sirideana. Wiem, że znowu mi prawił jaka to jestem kiepska. Dostałam wyższe zadanie by pomóc dwóm bracią, a nie potrafię temu podołać. Dlatego tutaj przybył? Jak ja tego nie zrobię, to On ma to zrobić? Chyba tak. Tak można to interpretować. Jego osoba ma zrobić wszystko aby ich pogodzić jeśli mi się nie powiedzie. Może wszystkie inne były błahostkami, ale ta jest najpoważniejsza jaką miałam. Dlatego muszę spotkać się w końcu z Itachim, aby nie zrobił kolejnego głupstwa.
Muszę go w jakiś sposób zniechęcić do zabicia się i przybrania innej drogi, takiej jak pogodzenie się z bratem, powiedzenie mu prawdy o całym wypadku. Chcę by byli prawdziwą rodziną, kochającą i wspierającą się nawzajem.
Idąc przed siebie myślałam tylko o rodzinie Uchiha by w końcu w jakiś sposób ich pogodzić. Zauważyłam Itachiego, który chciał rozmawiać z Sasuke, ale on go odepchnął idąc tylko przed siebie. Długo włosy był jeszcze bardziej przybity niż zawsze. Próbował nawiązać z nim kontakt, ale nie dawał rady. Wsparcie było mu potrzebne… Nie wiem jakim sposobem, ale pogodzę ich, nawet jak będzie potrzebna siła!  Pogodzą się prędzej czy później. Blisko niego znaleźli się przyjaciele, którzy zaciągnęli go w stronę parku.
-Itachi nie bądź taki. Musisz chociaż trochę z nami przebywać, od śmierci twoich rodziców stałeś się bardziej zamknięty w sobie. Czy ty chcesz z nami jeszcze wychodzić? Wiem, że chcesz tylko musisz się nad wszystkim zastanowić – mówił blondyn – Jeśli chcesz to zawsze możemy ci pomóc, więc?
-Nie.. – powiedział stanowczo – Sam muszę sobie poradzić. – westchnęłam. On od nikogo nie chce pomocy. Odeszli w stronę parku. Wolnym krokiem ruszyłam za nimi by nie spostrzegli, że idę za nimi. Jakby dowiedzieli się na pewno by mnie osądzili o podgadywanie, a co gorsza o zakochanie!
-Zawsze to mówisz, a może potrzebna ci kobieta? Wiesz sądzę, że kobiety mają duży wpływ na emocje. Moja dziewczyna mi pomogła gdy straciłem najmłodszego brata wtedy mogłem spokojnie odetchnąć, ale gdyby mnie opuściła na pewno bym się załamał. – westchnął – Możemy ci zała…
-Nie, dziękuję. – powiedział – Nie potrzebna mi żadna kobieta, która nie będzie mnie rozumiała. Mój brat jest z innej ligi. Tu bardziej chodzi o niego. Wolę sam wszystko załatwić. – spojrzeli na niego. Wiedziałam już o co chodzi tak naprawdę. Myśli tylko o bracie jak zażegnać spór między nimi?  Gdyby otrzymał pomoc od przyjaciół na pewno by zmienił się o trzysta sześćdziesiąt stopni.  Ich pomoc wpłynęłaby na życie dwóch braci, nawet nie musiałabym ingerować, ale starszy Uchiha jest uparty, wszystko chce na siebie sprowadzić. Nie martwic innymi swoimi problemami.
Odchodzili schodami. Weszłam drugimi by mnie nie zauważyli. Szłam za nimi by obserwować Itachiego, wszystkie jego poczynania. Przy nim zauważyłam matkę, która się pojawiła. Stanął wyczuwając zimno. Obrócił się patrząc za siebie. Czuł się obserwowany? Nie za dobrze. Jeśli odkryje, że go obserwuje.  Koło mnie pokazał się Jego ojciec, który wpatrywał się w niego bez żadnej skazy emocji. Usłyszałam jak z ust bruneta wypływa słowo „mama”. Wyczuwał ją choć była duchem? Spojrzał na swoje nadgarstki, gdzie był bandaż, który był lekko obkrwiony od nadmiaru krwi.
-Itachi. – wypowiedziałam cichutko idąc nadal za nimi. Usiadłam na jednej ławce patrząc na niego, gdzie usiedli blisko fontanny. Wiatr pobawił się ciemnymi końcówkami włosów podkreślając jego zarysy twarzy. Odgarnął delikatnie włosy. Oby tylko nie nazwali mnie obsesją na Jego punkcie, chce tylko pomóc.
-Tutaj jesteś. – usłyszałam głos Sirideana. Nie spojrzałam na niego tylko wpatrywałam się w bruneta.  Założyłam noga na nogę patrząc na niego.  Wyglądał się naprawdę przygnębiony a tego nie chciałam. – Czy musze wszędzie ciebie śledzić? – milczałam.  Chciał mnie dotknąć, ale podbiłam jego rękę.
-Nie dotykaj. Nie mam na ciebie czasu. Idź już. Zostaję tutaj. Muszę porozmawiać z Itachim, więc mi nie przeszkadzaj.
-Jasne. W taki sposób nigdy z nim nie porozmawiasz. Wyglądasz jakbyś go śledziła, jak zakochana. – drgnęłam – Jestem przewidujący, co? Sama wiesz, że dopiero jak stracisz zdolność możesz się zakochać, a jak się sprzeciwisz możesz stracić.. – umilczyłam go uchwytując dwoma palcami usta.
-Cicho siedź. Nie słyszę ich, wiem dobrze co się stanie, więc bądź cicho albo odejdź. – usiadł na ławce. Wiedziałam, że przez cały czas będzie prawił kazania, których tak nie znosiłam. Ma mnie pilnować, ale niech nie będzie natrętny! Potrzebuję przestrzeni.  
Godzina po godzinie mijała, a słońce zachodziło. Jego matka przez cały czas była przy nim. On siedział tyłem do kumpli nie odzywając się ani słowem. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie moment, że się rozejdą w dwie strony. Niech to nastąpi trochę szybciej. Wstali.
-Itachi, my już idziemy. Idziesz też?
-Nie. Jeszcze zostanę.
-Jak chcesz. – blondyn wzruszył ramionami. Odeszli tą samą stroną. Nie wyglądał jakby chciał cokolwiek zrobić, ale park się coraz bardziej pustoszył, nawet mój opiekun odszedł. Uniosłam się przyglądając się mężczyźnie. Podchodziłam do niego wolno. W blasku srebrnego światła zauważyłam żyletkę, która zabłyszczała jasnym światłem.
Wpatrywałam się na jego poczynanie. Zacisnął mocno dłoń na ostrzach. Lekko się skrzywiłam widząc lepką ciecz spływającą po dłoni. Rdzawa ciecz rozbiła się na kostce pozostawiając krople. Co on wyrabia? Czy naprawdę chce się zabić? Odwiązał bandaż, w którym widziałem poprzeczne cięcia po ostrzach! Przyłożył krawędź żyletki i nacisnął mocniej, z rany sączyła się krew spływając. Oderwał sprzęt, a w świetle zabłysnęła kryształowa łza.  Stanełam za nim obejmując go od tyłu. Zdziwił się, bo nie wiedział kto może go obserwować.
-Itachi – wypowiedziałam cichutko do ucha. – Ulżyj sobie. Wiem, że mężczyźni nie płaczą, ale tu i teraz możesz. Nie robiłam tego długo, ale wiem jak się czujesz. – spojrzałam na rany, które sam sobie zrobił. Zaczął się krzywdzić z powodu wypadku.
-Nie wiesz. Jestem mordercą.
-Nie prawda. – drgnął - Twoje cierpienie jest z wiązane z tym, że jako jedyny przeżyłeś. Twój brat cię nienawidzi, ale gdybyś mu wszystko wyjaśnił możliwe, że zrozumie. To nie był twój błąd. Dobrze o tym wiesz, że ciężarówka wjechała w tył samochodu.
-Skąd ty..?
-Miałam sen. Nie było mnie na miejscu, ale jak o mnie mówią widzę duchy.  To jest prawda.  Twoi rodzice są niedaleko, nie mogą odejść dopóki między wami nie będzie dobrze. Ty i Sasuke, wasze więzi rozpadają się na dobre. Zmień to. Jak będziesz cierpiał długi czas twoje serce pęknie.  Chciałam właśnie ci to uświadomić w szkole. – wyjaśniałam.
-Naprawdę czujesz moich rodziców?
-Tak i widzę. Czuwają nad wami byście nie zrobili sobie krzywdy. Powstrzymują Sasuke przed najgorszym. Przed zabiciem ciebie.
-Jestem mordercą.
-Nie jesteś.
-Powinien mnie zabić.
-Nie.  Jestem kobietą, która chce cię uratować. Widzę twoich rodziców. Twoja matka często cię obejmuje. Czy czujesz jej obecność w domu bądź…
-Czuję.  – przerwał mi zdanie
-Chce ci pomóc. Też próbuje cię powstrzymać przed samobójstwem. Ty musisz żyć dla nich i brata. On może przez to wszystko stoczyć się na dół. Twoi przyjaciele…
-Już ich nie mam
-Nie prawda. Chcą  też pomóc, ale nie wiedzą jak. Mnie odrzucają, ale gdybyś ich poprosił o pomoc to może…
-Nigdy.  Muszę ze swoimi problemami sam sobie radzić. Ja…
-Potrzebujesz wsparcia, Itachi. Ty, zamknięty w sobie , potrzebujesz zaznać uczucia, które pomoże ci przeciwstawić się losowi. Twoi rodzice też by tego pragnęli, aby wasze życie się ułożyło.  Brat by był też zadowolony, gdyś tak naprawdę naprawił więzi. Chce wyjaśnień jak naprawdę było. Wyjaśniłeś mu kiedyś?
-Wcale.
-Pora próbować, gazety i inne artykuły na temat wypadku są wyssane z palca. Ty musisz odważyć się na pójście naprzód. To musi być twoja decyzja. Zmiana nastąpić musi w tobie. Twoje pragnienia i marzenia…
-Prysnęły.
-Tak tylko mówisz. Masz je głęboko w sobie, możesz je spełnić, ale najpierw spróbuj naprawić więź z najbliższą rodziną. Twoim ukochanym bratem – chciałam oderwać się od niego, ale uchwycił dłonie jakby chciał bym w takiej pozie została na dłużej.  Przytulałam go do siebie przez długi moment. Wiatr pobawił się końcówkami włosów. Spostrzegłam na policzkach bruneta krople łez. Nie mogłam go zostawić w takiej chwili, ale jeśli Siridean zauważy taką sytuację może nie być za dobrze. Jeszcze bardziej wyglądał na przybitego i skołowanego. Czyżby moje słowa go Az tak zabolały?
-Może masz rację, ale nie potrafię jemu wszystkiego wyjaśnić. Kierowca ciężarówki zabił mi rodziców. Wszyscy oskarżają mnie o cały wypadek, a tak naprawdę pijany kierowca nie zauważył światła i w nas wjechał taranując wiele innych samochodów.
-Wiem to. – powiedziałam. – Dlatego musisz zdobyć się na odwagę i z nim porozmawiać o wszystkim co się tyczy tragedii. W końcu zrozumie twoje uczucia.
-Nie rozumiesz. On już próbował mnie zabić parę razy. Noce nie przesypiam myśląc jedynie o rodzicach, że jakbym to nie był ja wszystko było by dobrze, ale wszystko było nie tak. Znaleźliśmy się w nie właściwym miejscu o nie właściwym czasie. To moja wina! – uchwycił się za głowę trzęsąc się. Podeszłam do niego od przodu. Padł na kolana przede mną. Pierwszy raz widzę taką sytuację, w której to młody mężczyzna podpada w ciemność…
Klękłam przed nim dotykając jego policzków. Spojrzał na mnie. Oczy miał podkrążone. Wiedziałam co się święciło. Przytuliłam go do siebie. Nie ważne czy to ktoś zobaczy chcę mu pomóc, i pomoc na pewno otrzyma. Jego dłonie poczułam na plecach  jak zaciskuje na materiale.
-To boli. – powiedział – Dlatego chcę się zabić. Zabić się by tak bardzo nie bolało. – nie wiedziałam czemu, ale po policzkach spłynęły łzy. Dlaczego płakałam? Nie wiedziałam. Czyżby wpłynęła na mnie jakże trudna sytuacja w jego rodzinie. Z tyłu za nim zauważyłam jego matkę, która ukucnęła przy nas.



Zrób aby tak nie cierpiał. Jego cierpienie boli mnie jeszcze bardziej. Liczę na ciebie, Sakura. Tylko ty możesz zmienić ich życie w bardziej kolorowe. Tera przykrywa je zbyt ciemna chmura – powiedziała do mnie. 




Zacisnęłam dłonie na jego koszuli. Wyczułam jak moja koszulka zaczyna robić się mokra.  Płakała, czułam jego łzy, w które uległ zapomnieniu. Chciał wypłakać się na kogoś ramieniu by poczuć ulgę? Sama zaczęłam płakać przytulając go mocno do siebie. Czułam się obserwowana, ale miałam to gdzieś, chciałam aby nie czuł się tak bardzo samotny.
-Przepraszam. – wypowiedział – Pierwszy raz z kimś o tym rozmawiam, mam nadzieję, że nikomu o całej sytuacji nie powiesz. Jest to dla mnie ważne, gdyż wszyscy by mnie wyśmiewali, że płakałem przy dziewczynie.
-Nikomu nie powiem. – uchwyciłam bandaż zawiązując na przegubie. Wpatrywał się we mnie z szczególna uwagą. Delikatnie zawiązałem w supełek bandaż. Uchwycił dłoń gdy chciałam wstać i odejść. Dotknęłam jego policzka, gdyż tego chciał. Czułam mokre policzki. Jest jedynym, który nigdy nic nie powiedział nic na mój temat.
Serce przez czarne, przeszywające spojrzenie zaczęło bić jeszcze szybciej. Nie potrafiłam tego powstrzymać! Pierwszy raz wyczuwałam nagłe bicie serca. Uczucia, których nigdy nie zaznałam.
-Nie rób tego więcej. – wskazałam na nadgarstki.
-Spróbuję, ale nie obiecuję. – wstał pomagając mi. Jesteśmy sami przy pełni księżyca. Wziął swoją torbę odchodząc. Zniknął za drzewami. Wpatrywałam się w niego. Moje serce nadal biło jak głupie. Te jego oczy… Są inne niż każdego zranionego człowieka, jakby oczekiwał na kogoś kto mu pomoże przezwyciężyć trudne sytuacje stojące na drodze.
Na posadzce widziałam krople krwi, które spływały po ciele chłopaka. Usiadłam nie odrywając spojrzenia od szkarłatnej cieczy. W głowie miałam wizję dotyczącej swojej katastrofy, która miała miejsce dwanaście lat temu. Powinnam w końcu iść Ich odwiedzić. Minęło sporo czasu od ostatnich odwiedzić. Krew przypomina właśnie „to” wydarzenie! Krew, którą umoczyłam ręce.
Spojrzałam na dłonie.
Właśnie na nich spoczywała rdzawa krew, która należała do moich rodziców. W dzień, w dzień myślałam tylko o rodzicach, których dawno temu straciłam i zostałam sama w czterech kontach opuszczonego domu.

2 komentarze:

  1. Hej,
    całkiem niedawno tutaj trafiłam, przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem, historia mnie po prostu wciągnęła... Piszesz rewelacyjnie, ciekawi... Itachi płaczący... ciekawe, bardzo ciekawe... Masz od teraz nowego stałego czytelnika...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    ryczący Itachi, ale widać było mu to potrzebne, wyczuwa wokół siebie obecność matko, ale ciekawe czy Sasuke też...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń