Gdy
wstałam wolałam nie patrzeć na siebie – okropność – brzuch był cały w
siniakach, a policzek tak samo nie licząc lima pod prawym okiem. Jeśli
ktokolwiek to zobaczy nie będzie za dobrze. Wiem tylko tyle, że nikt nie będzie
przejmował się moim stanem. W dodatku nie mogę nigdy nic zrobić. Jestem
kobietą, która nie toleruje przemocy, ale tym razem było inaczej. Uderzyłam
mężczyznę, który odwdzięczył mi się dwa razy gorzej. Nie chcę Nawet o tym
myśleć!
Wpatrywałam
się w odbicie. Ubrałam na siebie rzeczy – zwykłe jak zawsze – dżinsy lekko
podarte na udach, bluzkę na krótki rękawek i na ramionach przewiązany czarny
sweterek. Wolałam w ogóle nie iść do szkoły, ale jakby to wyglądało? Zawsze
krążą plotki, gdy nie chodziłam do szkoły. Przeszłam na drugą stronę by porozmawiać
z duchami, teraz nie mam ochoty ich słyszeć. W końcu mam zadanie do wykonania i
musze je wypełnić inaczej może być nie za dobrze.
Założyłam
torbę na ramię wychodząc z budynku zamykając drzwi. Na ulicy mogłam zauważyć
wczorajszy gang, który śmiał się. Jeden z nich spojrzał na mnie, lecz nie
zaszczyciłam ich spojrzeniem. Nie chciałam mieć z nimi do czynienia. Idąc przed
siebie nie myślałam o niczym, choć zdawałam sobie sprawę jakie plotki będą w
szkole. „Biła się?”, „może napadli ją za zadawanie się z duchami”.
Dobrze się
czujesz?
– usłyszałam pytający głos Mikoto. Spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem – Moim zdaniem powinnaś zostać i wypocząć, oni
ciebie wczoraj napadli. Nie rozumiem jak możesz mieszkać w takiej ruderze. Czy
twoi opiekunowie nie wiedzą jak mieszkasz? Oburzające.
-Nie
wiedzą. – wyszeptałam. Zaczęła swój monolog o tym, że w końcu musęe im
powiedzieć jak mieszkam. W końcu to moja rodzina, która o mnie dba przez cały
czas. Matko, gdybym miała ją przy sobie to sama nie wiem jakbym sobie
poradziła. Stanęłam przy domu Uchiha. Motoru Sasuke już nie było, czyli
pojechał szybciej, albo w ogóle nie przyjechał.
Odeszłam
słysząc jak drzwi domu zatrzaskują się a z nich wychodzi długo włosy brunet.
Wiatr pobawił się jego włosami, które odgarnął za ucho. Odwróciłam się i szybko
odeszłam czując gorące palenie na policzkach. Dlaczego tylko On? Czy to przez
to, że go przytulałam? Nie mogę się zakochać, jestem aniołem, który ma mu tylko
pomóc. Znaczy się niby aniołem, ja tylko spotykam aniołów, którzy nie są często
zadowoleni z mojej pracy.
Przeszłam
blisko parku, gdzie stał motor Sasuke, ale on jakby się podpadł pod ziemię?
Jego kumple stali czekając na niego. Spojrzeli na mnie szepcząc sobie do ucha
różne przedziwne rzeczy!
-Wybaczcie,
ale musiałem zniknąć na chwilę – usłyszałam dźwięczny głos Sasuke. Wskazali na
mnie, więc odwróciłam się do nich patrząc na bruneta koło którego przeszedł
Itachi bez słowa. Nie miał do niego
żadnej riposty tylko patrzał na mnie jak na ducha. Weszłam do budynku idąc
przed siebie. Wszystko wydaje się takie nijakie! Na mojej drodze stanął
Siridean i pociągnął mnie do ściany. Zauważyłam chwilowe spojrzenie Itachiego,
który odszedł bez słowa.
-Słuchaj
nie mam czasu dla ciebie, więc po prostu… - patrzał na moje usta i twarz. Nie
wiedział co się stało byłam tego pewna.
Wierzchem dłoni przejechał po policzku by sprawdzić czy to boli.
Wygięłam usta w niezadowoleniu, małe dotknięcie sprawiło ból.
-Więcej
razy tego nie rób. Chce dla ciebie jak najlepiej, dlatego wygoniłem od ciebie
Sasuke, który na pewno nie miał dobrych intencji. Zawsze… - odepchnęłam go.
-Daj
sobie spokój. Nie czekam na miłość czy mężczyznę życia, więc daruj sobie pomaganie
mojej osoby. Sam wiesz, że przestrzegam reguł. Może nie tak jak ty, ale w
jakimś stopniu tak.
-Jeśli
się nie podporządkujesz stracisz je. – westchnęłam cicho.
-Rozumiem
to, ale nie wtrącaj się zbyt mocno. – odeszłam uwalniając się z uścisku. Jak
tylko rozdzieliliśmy się, a parę osób podeszło do niego. Weszłam na spokojnie
do klasy będąc obserwowana. Nie wiedziałam kim mogła być ów osoba, ale teraz to
nie istotne.
Westchnęłam.
Chciałabym
wiedzieć kiedy to przyjedzie mój kochany wujaszek. Mówił, że niedługo się
zjawi? Tylko kiedy ma wybić ten czas? Hinata spoglądała na mnie jakbym była
poobijana bardziej niż zwykle. Usiadłam na miejscu nawet na nią nie
spoglądając. Chciałam tylko spokojnie
przeżyć kolejny dzień w szkole. Zauważyłam Sasuke, który rozsiadł się grzebiąc
w komórce. Stukał nią o blat, był
dzisiaj podbudowany i to na najwyższym poziomie.
-Cholera.
– powiedział. Zauważyłam, że się we mnie wpatruje. Nie wiedziałam o co chodzi. To naprawdę
dziwne czując jego spojrzenie na sobie. Nie chciałam być taka pewna tego co się
dzieje, ale czyżby rozmawiał z bratem? Nie sądzę. Martwi się całkiem czymś
innym, tylko czym? Nie będę wyciągała od
niego. – Sakura?
-Hm..
-Ten
twój koleżka, co z nim nie tak? – zapytał – jest jakiś dziwny. Mówi o twojej
śmierci po skończeniu jakiegoś zadania. Czy on ma nie po kolei w głowie? –
ciągnął dalej – Mówi coś, że się zakochasz jednym z Nas. Chodzi też o mojego
brata, w ogóle o co w tym wszystkim chodzi? Wszystko jest za bardzo pogmatwane.
-To
nie istotne. – spojrzałam na mężczyznę. Nie wydawał się zaspokojony moja
odpowiedzią.
-Dobra.
Tak naprawdę kim ty jesteś? – zapytał. Nie odpowiedziałam jedynie wpatrywałam
się w dłonie. Byłam zmęczona, a brzuch za każdym ruchem bolał. Byłam pewna, że
wszystko będzie się komplikowało. Nie chciałam o tym myśleć, ale z tego
wywnioskowałam, że będę musiała się postarać jak najszybciej połączyć braci.
Siridean
Arm wie więcej ode mnie, mogę umrzeć w każdej chwili. Nawet jak zrobię zadanie
to mała chwila wystarczy abym zginęła z czyichś rąk. Wiem tylko tyle, że On nie
chce bym istniała na tym świecie, bo ma same kłopoty. Ktoś naprawdę mnie nienawidzi, a nie wiem
czemu? Nic takiego nie zrobiłam. Jedynie
żyję pomagając ludziom! Tego naprawdę pragnę by ludzie żyli ze sobą w zgodzie. Ludzie tego nie
rozumieją, ale wiem, że w końcu moja inicjatywa będzie konieczna.
Jeśli
ten ktoś pokaże się na mojej drodze, na pewno będę musiała zginąć. W końcu będę
musiała choć trochę walczyć ze swoim przeznaczeniem, które nie jest zbyt
kolorowe. Wpatrywałam się w odbicie w oknie. Niedługo są zawodu w łucznictwie,
jeśli mój talent się przyda wtedy będę mogła na spokojnie wygrać z opiekunem. Do
pomieszczenia wszedł uczeń starszej szkoły.
-Klasa
2A? – zapytał – Nie macie dwóch lekcji. Macie udać się udać do sali
gimnastycznej. – wyszedł. Westchnęłam
biorąc swoją torbę tak jak wszyscy zebrani w klasie. Poinformowali innych o
zmianie w planie. Wszyscy wpatrywali się we mnie jakbym była najgorszą kanalią.
Sala gimnastyczna mieściła się w drugim budynku, który był olbrzymich rozmiarów.
Wychodząc spojrzałam na grupę chłopaków przebranych w stroje, w zespole był
starszy Uchiha. Zauważył mnie lecz odwróciłam głowę by znów się nie zarumienić.
Stanęłam dalej od nich patrząc na stadion, w którym odbędą się zawody.
-Jutro
zaczynają się już zawodu. Jestem taka podekscytowana, jestem ciekawa kto
wygra.
-Słyszałaś,
że z 2A bierze udział ta nawiedzona?. Ona przegra. To nie jej liga, w dodatku,
że są sami najlepsi, którzy szkolili się od dziecka. Nawet ten nowy szkolił się
u najlepszych. Widziałam jak strzela, więc ona na pewno nie ma szans. – weszłam
do Sali gimnastycznej za nimi.
-Też
tak sądzę, w końcu jest do niczego w takie klocki. Tylko potrafi straszyć
widzeniem duchów – zaśmiały się. Westchnęłam. One nic nie rozumiały. Poczułam
dłoń na ramieniu, która była bardzo przyjemna. Wydzielała przyjemne ciapło.
Obróciłam się wpadając na Itachiego. Parę osób na mnie spojrzało nie
dowierzając temu co się między nami działo. O co chodzi? Nachylił się nade mną.
Czułam oddech na szyi i dłoń na karku. Przytulił mnie do siebie.
-Sakura…
– powiedział cichutko – Spotkamy się na dachu w czasie lunchu?
-Tak.
Przyjdę. – wypowiedziałam cichutko. Puścił mnie. Nie wiem czy dobrze
robiłam, ale chciałam z nim się spotkać
by chociaż chwilę porozmawiać. Może nie chciał spędzać czasu z swoimi kumplami?
Patrzałam na jego plecy, gdy odchodził. Nie rozumiałam czasami braci Uchiha.
Zagadkowi jak zawsze!
Usiadłam
dalej od wszystkich, przecież nie chcieli by zadawać się z wariatką. Lekcja
widocznie musiała się rozpocząć, gdy na boisko weszli uczniowie ze starszych
klas. Nie patrzałam na nich jedynie wyciągnęłam książkę czytając o układach
rozrodczych kobiety i mężczyzny.
-Ne..?
Czy ty czasami nie powinnaś pilnować dwóch Uchiha? – zapytał opiekun. Nie
przejęłam się nim jedynie spojrzałam na starszego, który był kapitanem drużyny
koszykarskiej. Wzrokiem wybadałam sytuację śledząc Sasuke, który nie wyglądał
dobrze, gdy trybuny szalały.
-Daj
spokój, nie chcę z tobą rozmawiać, więc wynoś się.
Przy
Sirideanie odczuwałam niepokój. Ciało jakby zaczynało się go bać, w jego sercu
czaiło się zło. Wyczuwałam to na odległość. Spojrzałam na jego plecy. Mogłam
dostrzec jego skrzydła, których świat naprawdę nie widział. Matko – pomyślałam – Dlaczego jego skrzydła są tak poszarpane i
czarne? Porządne anioły nigdy nie posiadały takich skrzydeł. Tylko zbuntowane…
Drgnęłam
myśląc o tym. To by było logiczne wyjaśnienie. Żaden opiekun jeszcze nigdy nie
zestąpił na ziemię by pilnować podopiecznego. Więc czyżby on stał się
buntownikiem? Przeklętym aniołem, który został wygnany? Jeśli On nie jest moim
opiekunem to kto nim naprawdę jest? Nikt z Nich nie może mieć skrzydeł
przeklętego.
Przeklęty
– anioł, który się zbuntował i pragnął czegoś więcej, ale władza może uderzyć
każdemu do głowy. On niby się zmienił? Nie sądzę. Dlaczego wcześniej na to nie
wpadłam? Nigdy nie widziałam jego skrzydeł. Jedynie co to jego charakter był pod znakiem
zapytania. Wstałam wychodząc z sali gimnastycznej. Spojrzałam na niebo, które
przykryła ciemna chmura. Na czole poczułam zimna krople.
-Niebo
płacze. – wyszeptałam. Pobiegłam w stronę szkoły wpadając na kogoś.
Przeprosiłam. Stanęłam trochę dalej wyczuwając przyjemne ciepło. Spojrzałam na
mężczyzn, od których biała przyjemna aura. Taka aura bije jedynie od aniołów.
Zauważyłam ich duże, lśniące białe skrzydła.
Poczułam
ból na plecach, jęknęłam cicho. Nie teraz! Nie w takiej chwili!! Ręką dotknęłam
łopatek, gdzie poczułam coś chropowatego. Pociągnęłam szybko. W ręku trzymałam
zakrwawione pióro! Upuściłam, biegnąc przed siebie. Nikt tego nie mógł
zauważyć! Nie mogłam do tego dopuścić inaczej ludzie by tego wszystkiego nie
zrozumieli. Moja prababka była taka sama, nigdy nikt jej nie lubił, ale wyrosła
na piękną kobietę i dostała od losu przystojnego mężczyznę za swoją
wytrwałość. Chciałabym to samo dostać od
losu!
Ach cudownie sie skonczyl ten rozdzial. Jestem bardzo ciekawa czy ktos zauwazy skrzydla sakury :)
OdpowiedzUsuńAhhh.... Miło do pożygu XD (wybacz, nie mogłam się powstrzymać, moje zachowanie ma jednak wytłumaczenie: obecnie choruje na tzw angine, której skutkami jest spaczony humor, częste wymioty i pare innych, dlatego proszę o wybaczenie tak nietaktownym komentarzem) Rozdział bardzo wyciągający jak z resztą całe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
Zapraszam :)
Cudowne! Wybacz,że wcześniej nie komentowałam ale nie chciało mi się.Z każdym rozdziałem jestem pewna tego,że ten blog ma niesamowitą historię,którą mam nadzieję skończysz. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Otaku-chan
Zostałaś nominowana do Liebster blog award przez http://in-infinity--akatsuki.blogspot.com/ ( Czyli prze zemnie ! :DDD) Jak nie chcesz nie musisz odpowiadać na tę "nominację". To tylko pokazuję jaki mam szacunek dla twojej pracy i jak ją podziwiam ^^.
UsuńCześć nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
Kiedy next????!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ! Powiadamiaj mnie na ---> http://ja-w-swiecie-shinobi-konoha.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się kolejny rozdział? To jedyny blog jaki chce mi się czytać. Napisz nexta!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńFaradia
Kocham te opowiadanie! Czekam na next ! ;)
OdpowiedzUsuńCześć nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
:D
Kiedy następny rozdział? :'(
OdpowiedzUsuńW środę - 29,01
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńale co się dzieje, dlaczego ten się zbuntował...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia